Cistem Failure
Nurt akustycznego folk punka jest ciekawym zjawiskiem. Swoim istnieniem udowadnia wszelkim niedowiarkom, że punk rock to coś więcej niż tylko styl muzyczny o określonym brzmieniu. Nie uświadczysz tutaj żadnych jazgotów, nie ma też szaleńczych wrzasków. Jest za to nastrojowo i refleksyjnie. Braki w hałasie nadrabia szczerością i świadomością w tekstach. Jedną z takich ekip jest zespół Cistem Failure. Swoją postawą i konsekwencją mogliby zawstydzić niejednego „prawdziwego” punka w skórze i irokezie. Mają też dużo do powiedzenia, jak na prawdziwych buntowników przystało! ~Mn.
Hej! Przedstawcie się proszę i powiedzcie, skąd jesteście.
Hej! Jesteśmy Cistem Failure, to nowy anarchistyczno-feministyczny zespół. Część z nas pochodzi z Wielkiej Brytanii, pozostali zaś z kraju zwanego Holandią. Gramy na wielu instrumentach, ale przeważnie znajdziesz nas z banjo.
Zachodni świat szczyci się tym, jak bardzo jest cywilizowany. Role płciowe coraz śmielej są podważane, walczy się z rasizmem, homofobią itd., lecz gwałt to często nadal tabu. Jak duży jest to według was problem? Dlaczego tak się dzieje?
Wow, jest to dość ciężkie pytanie jak na początek i można odpowiedzieć na nie na wiele sposobów. Myślimy, że problem z gwałtami i napaściami na tle seksualnym wiąże się z faktem, iż żyjemy w patriarchalnym społeczeństwie, którego produktem są owe napaści. Widzisz, jak w systemie sądowniczym ofiary muszą udowadniać, że zostały zgwałcone, jak osoby te pozostają bez pomocy, wyzywane są od dziwek. Z jednej strony media kształtują obraz kobiet jako tych słabych, niezdolnych do podejmowania samodzielnych decyzji, a z drugiej oczekuje się od nich bycia silnymi, pięknymi i otwartymi na seksualne propozycje. Ma to ogromny wpływ na postawy, jakie ludzie przyjmują wobec tego tematu. Szczególnie źle mówi się o kobietach, które zwierzą się w gronie znajomych, że zostały napastowane przez kogoś bliskiego, komu do tej pory ufały, a tak się najczęściej zdarza. Często można wtedy usłyszeć, że wszystko sobie zmyśliły albo ludzie nie chcą brać żadnej ze stron. Tłumaczy się również, że oboje byli pijani lub po prostu jest to olewane, szczególnie gdy napastnik to ktoś stojący wysoko w hierarchii społecznej. Więc to dość logiczne, że ludzie nie chcą ujawniać się ze swoimi historiami, bo kto im niby uwierzy? Kiedy mówimy o gwałcie, mówimy o opresji, dominacji, przemocy, jak również o tym, co to znaczy być na pozycji posiadającego władzę. Nikt tego nie chce słuchać, bo to podważa ludzką strefę komfortu i kwestionuje ich bezpieczną pozycję (tzn. białych, heteroseksualnych mężczyzn, choć nie zawsze mają oni takie przywileje). Rozmowa na ten temat jest ucinana na tak wiele sposobów, ponieważ zadawanie niewygodnych pytań zagraża pozycji uprzywilejowanych. Myślimy, że żeby się przez to przebić, należy zacząć w końcu rozmawiać, bo jest mnóstwo osób, którym się coś takiego przytrafiło. Wierzymy też, że rozwój cywilizacji sam stwarza wiele problemów, które nie są charakterystyczne dla naszego gatunku. Koncept tego, co jest „cywilizowane” tworzony był poprzez kolonializm, destrukcję Ziemi, wyzyskiwanie ludzi w pracy itp. Systemy dominacji, jak rząd i Kościół, przez wieki spychały na bok kobiety i osoby nieheteronormatywne, ponieważ jeśli istnieje kapitalizm i patriarchalizm, istnieje też przemoc wobec słabszych.
Co myślicie o wydarzeniach z Kolonii w Niemczech, gdzie imigranci dopuścili się napaści seksualnych? Wielu tłumaczyło później, że powodem tych zdarzeń jest przedmiotowe traktowanie kobiet w kulturach Bliskiego Wschodu i Afryki.
Ha ha ha, tak jakby kobiety nie były uprzedmiotowiane w pieprzonej kulturze Zachodu. Szczerze mówiąc, te ataki bardzo nas przeraziły. Przede wszystkim jest rzeczą okropną, że jeśli ktoś został zaatakowany przez imigranta lub po prostu przez osobę o innym kolorze skóry, nagle wszyscy wierzą ofierze. Ci sami ludzie jeszcze do niedawna mówili, że feminizm nie jest potrzebny, a gwałty i napaści seksualne nie są aż tak częste, a teraz nawołują do „obrony naszych kobiet” przed migrantami. Jest to niedorzeczne, że całe zdarzenie wykorzystują faszyści z Pegidy i inne szumowiny, by demonizować migrantów oraz używają doświadczeń kobiet do rozprzestrzeniania swojego rasistowskiego gówna. Świat jest w szoku, że doszło do gwałtów, molestowania i kradzieży w centrum miasta. Gdyby to nie była tak zmasowana akcja, za to dokonana przez białych mężczyzn, prawdopodobnie nawet by się o tym nie rozmawiało. Ten świat jest strasznie gówniany, tego typu zdarzenia nie są niczym nowym, to się dzieje. Faszyści atakowali migrantów w Kolonii. To niezwykle ważne, aby pamiętać, że nawet jeśli bardzo łatwo przypisać takie zachowania grupom mniejszościowym, faktem jest, że biali też gwałcą, a zachodnie społeczeństwo również uprzedmiotawia kobiety, niekiedy nawet bardziej niż w innych regionach globu. Chciałybyśmy, aby nam wierzono za każdym razem, gdy coś się dzieje, nawet jeśli sprawcą okazał się najlepszy przyjaciel. Łatwo okazywać solidarność, gdy nienawidzisz ludzi, wśród których są napastnicy. Kolejne statystyki ujawniają, że poziom poczucia bezpieczeństwa spada od czasu ataków w Kolonii, co jest jak najbardziej zrozumiałe. Nie sądzimy, że jest to irracjonalne. Zazwyczaj nie myślimy, że coś się może nam przydarzyć, kiedy wracamy samotnie do domu. Obecnie, gdy ten news nie schodzi jeszcze z ust, myślę, że ludzie mogą zacząć zdawać sobie sprawę z tego, jak to jest być kobietą żyjącą w patriarchacie. I tak, to jest przerażające, zawsze było.
Tak jak powiedziałyście – ciekawe jest to, że część prawicowców, którzy do niedawna sami używali seksistowskiej retoryki, teraz „broni europejskich kobiet”. Czysta hipokryzja.
No właśnie! Zawsze wydawało nam się ironią to, w jaki sposób traktowane są kobiety. Zupełnie jakby były małymi dziećmi, które nie potrafią wypowiedzieć się za siebie i muszą być chronione przez „swoich mężczyzn”, a jednocześnie media i billboardy kreują je na silne, nagie itd. Jest to takie dziwne. Okropne jest to, jak kobiece doświadczenia wykorzystywane są przez rasistowskich dupków. Kiedy słyszysz argumenty faszystów przeciwko tym atakom, słyszysz, że nie kwestionują źródła problemu – patriarchatu i normalizacji przemocy w stosunku do kobiet. Oni znajdują jedynie okazję do obwiniania migrantów.
Krytycy feminizmu twierdzą, że nie jest on już potrzebny w zachodnim świecie.
Naszym zdaniem wszelkie sytuacje, argumenty i nasuwające się pytania pokazują, że jest bardzo potrzebny. Stojący na uprzywilejowanej pozycji nie dostrzegą problemu, jeśli go sami nie doświadczą. Społeczeństwo ma bardzo ograniczone pojęcie na temat tego, czym jest emancypacja. Przecież współcześnie kobiety mogą jednocześnie rozwijać swoje kariery i mieć dzieci, jest więcej wolności seksualnej, tak wygląda wolność. Kiedy nauczymy się, że obie płcie są sobie równe i jeśli nie doświadczymy na własnej skórze czegoś zupełnie odwrotnego, to łatwo pomyśleć, że wszyscy są w takiej sytuacji. Jeśli nie widziało się gwałtów i molestowania, było się na tyle szczęśliwym, że najbliższe otoczenie nas ceniło, nie robiło z nas seksualnego obiektu, jeśli nigdy nie musiało się ciężko pracować, by udowodnić, że jest się tak samo wartościowym, jak mężczyźni, wtedy oczywistą rzeczą jest, że nie dostrzega się tego całego gówna. Dodatkowo, stwierdzenie, że feminizm nie jest potrzebny, wynika z komfortu i życia na Zachodzie. Może w ich małym, miłym życiu na przedmieściach nie jest potrzebny. Lecz by tak twierdzić w miejscach, gdzie kobiety, osoby trans i nieheteronormatywne są systematycznie mordowane, gwałcone, represjonowane i skazywane, jest czymś kompletnie ignoranckim, nieczułym i może wynikać z braku takich doświadczeń.
Była też swego czasu akcja internetowa, w której kobiety argumentowały, dlaczego nie potrzebują feminizmu. Co o tym sądzicie?
To dobrze dla nich. Może niektórzy faktycznie nie potrzebują feminizmu, nie mamy pojęcia, jak to mogłoby być. Kompletnie w to nie wierzymy. To zależy też od tego, w jaki sposób dana osoba była wychowywana. Nie dostrzegasz pewnych rzeczy, które mogą być złe, do momentu, aż nie zaczniesz wszystkiego kwestionować bądź jeśli nie doświadczysz tego na własnej skórze.
Jaka jest sytuacja osób queer i trans na zachodzie Europy?
Oczywiście doświadczenia poszczególnych osób będą się różnić, przecinając wiele kulturowych i społecznych płaszczyzn. Jako osoba queer, ale nie trans, mogę jedynie mówić za siebie. O środowiskach queer, w których się znalazłam, nauczyłam się tego, że są protekcyjne, a jednocześnie dość zmienne. Wiele dyskusji i zaangażowania skupia się na kwestii bezpieczeństwa, szacunku i umiejętności zatroszczenia się o siebie, ponieważ bardzo dużo osób queer miewa problemy ze zdrowiem psychicznym, spowodowane dręczeniem lub napaściami za ich wygląd. Mówi się też o próbach uzyskania lepszego dostępu do systemu opieki zdrowotnej (mam tu na myśli operacje zmiany płci, leki hormonalne i doinformowanie w zakresie zdrowia psychicznego) oraz o poruszaniu się w społeczeństwie, które twierdzi, że jesteś pomyłką i powodem zakłopotania. Tak więc ci ludzie są całkiem dobrzy w tworzeniu sieci wsparcia. Lecz nadal wiele przestrzeni dla queer i trans jest zdominowanych przez biały kolor skóry i zhierarchizowaną strukturę. Znam mnóstwo osób, które były zmuszone zamknąć swoje grupy wsparcia przez rasizm, dyskryminację niepełnosprawnych i wiele innych nieuniknionych konsekwencji bycia wychowywanym w naszym destruktywnym społeczeństwie. Użyłam słowa „zmienne”, by je określić, ponieważ te przykłady wyższości i siły faktycznie podkopują nasze grupy. Nieheteronormatywni więźniowie również zmagają się z tego typu złym traktowaniem, które prowadzi do okropnych doświadczeń napaści seksualnych, odmowy świadczeń medycznych czy podstawowych praw, co bardzo pogarsza ich sytuację. To, że coraz częściej można zobaczyć osobę queer/trans w mediach głównego nurtu, miejscach pracy czy po prostu na ulicach, nie zmienia faktu, że przemoc, wykluczenie, zagrożenie i okazywana nad nimi dominacja wciąż istnieją. Jest to oczywiście jedynie wąski wycinek bardzo skomplikowanej sytuacji, której nie mogę w pełni wyjaśnić jako osoba biała i nie trans.
Określacie się mianem anarchistów. Jak myślicie, czy istnieje szansa, by przekonać współczesne społeczeństwo do idei anarchizmu?
Nie, zbyt wielu korzysta na kapitalizmie. Nie wierzymy w utopię, a w życie chwilą w sposób niezhierarchizowany, będąc przeciwko rządowi, kwestionując swoje zachowania, angażując się w różne projekty oraz praktykując pomoc wzajemną i solidarność. Żadne owce ani pasterze, jesteśmy wilkami. Mógłbyś prawdopodobnie przekonać parę osób, które już teraz mają poczucie, że ten świat to gówno i które muszą ukierunkować swój gniew. Zdecydowanie jednak nie całe populacje. Anarchizm to konflikt. Jego celem nigdy nie było stanie się malutką miłą partią polityczną, dzięki której możesz poczuć, że coś osiągnąłeś, bo poszedłeś na demonstrację lub podpisałeś petycję. Dla większości osób anarchizm kwestionuje ich komfortowe położenie.
Chciałbym teraz porozmawiać trochę o samej muzyce. Co jest najpiękniejsze w folk punku? Czytałem kiedyś wywiad z Ghost Mice, w którym stwierdzili, że największą zaletą takiego grania jest możliwość podróżowania bez ograniczeń, gdyż ma się jedynie gitarę. Wy macie banjo.
Myślimy, że dzięki temu mamy możliwość bycia kurewsko elastycznymi. Możemy grać na łodzi lub w czyimś salonie, bez żadnych wzmacniaczy czy czegokolwiek innego. Możemy grać naszą muzykę na ulicy i zarobić trochę pieniędzy. Jak również możemy podłączyć instrumenty, pograć ze wzmacniaczem, dodając perkusistę i stając się zespołem hardcore. Poza tym bardzo lubię w folk punku nacisk na dobre teksty.
Folk punk wytwarza też specyficzną intymność pomiędzy artystą a słuchaczami. Moim zdaniem jest to dość cenne w świecie, w którym coraz częściej nawiązuje się relacje przez internet.
Tak, to prawda. Wiąże się też z tym nurtem pewna mentalność – nie musisz wcale być w świetnym zespole. Możesz nauczyć się zaledwie kilku akordów na gitarze, banjo, pianinie bądź na czym innym chcesz i jazda! Może to nieść ze sobą ogromne dawki mocy. Mieliśmy wiele przypadków, kiedy po koncercie podchodzili do nas ludzie i zwierzali się, że płakali podczas występu, lub że nigdy wcześniej nie czuli w sobie takiej mocy. To jest powód, dla którego to robimy – by zmiażdżyć patriarchat, gdzie tylko go znajdziemy, ale też by zainspirować i dodać otuchy tym, którzy są przez niego podłamani. Gdyby nie te rozmowy, zapewne nie bylibyśmy w stanie w pełni docenić okazji do bycia wysłuchanymi.
Macie jakieś projekty poboczne?
Mamy wiele różnorodnych zainteresowań, które staramy się realizować w prawdziwym życiu, jak np. pisanie zinów, artykułów, tworzenie różnych rzeczy, jak również poświęcanie czasu na prace i projekty na terenie Europy. Mamy własne muzyczne grupy, ale jak na razie skupiamy się na tym zespole i czasami nasza muzyka miesza się w jeden wielki projekt.
Jak dużo podróżujecie? I gdzie?
W zasadzie nie mamy stałego miejsca, w którym żyjemy, więc bardzo dużo jeździmy do naszych przyjaciół, partnerów, rodziny. Ma to swoje zalety, lecz także jest dość męczące, szczególnie w zimowe miesiące, kiedy lubimy pić herbatę, oglądać filmy i narzekać na przemieszczanie się autostopem...
Na waszej stronie internetowej można znaleźć listę rzeczy do zniszczenia w 2015/2016 roku. Wymieniacie tam oczywiście kapitalizm, heteronormatywność itp. Jest tam też „rasistowskie holenderskie boże narodzenie”. Możecie to wyjaśnić?
Ha ha ha, wow! No więc jest to święto w Holandii, podczas którego przyjeżdża na koniu wielki biały mężczyzna z brodą, ze swoimi „pomocnikami”, by dać grzecznym dzieciom prezenty, a niegrzecznym sól. Wielki biały mężczyzna jest podobno z Hiszpanii, jest świętym, dlatego też rozdaje prezenty. Jego pomocnicy (niewolnicy) są grani przez białych ludzi, którzy malują sobie twarze na czarno, usta na czerwono i zachowują się głupio, by rozbawić dzieci. Dodatkowo biały facet nosi kostium, który bardzo przypomina te z czasów niewolnictwa. Mieszkańcy Holandii wyjątkowo lubią to święto i twierdzą, że to tylko taka tradycja, a oskarżenia o rasizm zamiatają pod dywan, argumentując, że czarny Piotruś ma czarną twarz, ponieważ przynosi prezenty dzieciom, wchodząc przez komin. Ostatnio opinia publiczna zaczyna się powoli przekształcać i bardziej przychylać do tego, by zmienić postać czarnego Piotrusia na coś mniej obraźliwego.
Jesteście przeciwko gatunkowizmowi (speciesism). Jak myślicie, dlaczego ludziom tak trudno porzucić eksploatację zwierząt, w sytuacji gdy kosztuje to tak wiele (degradacja środowiska, cierpienie zwierząt, głód na świecie)?
Zjadanie zwierząt zawsze było dużą częścią wielu kultur na świecie. Powodem tego jest fakt, jak niektóre religie postrzegają cel istnienia zwierząt – dla konsumpcji, podtrzymania wiary w wyższość człowieka nad innymi stworzeniami, handlowania nimi, wykorzystywania i eksportowania dla ludzkich korzyści. Wiele osób nie myśli o tym, że ktoś musiał umrzeć lub przejść przez straszne cierpienie, by teraz oni mieli mięso, kosmetyki, ubrania itp. Społeczeństwa skupione na konsumpcji bardzo się odizolowały od swojego udziału w destrukcji istnień i planety, tak więc mogą teraz powiedzieć „och, to tylko kurczak, to tylko krowa” i nie mieć z nimi żadnego emocjonalnego związku. Nauczono ich dzielić zwierzęta, nadając im różną wartość. Więc nawet jeśli ludzie dowiadują się o cierpieniu, które istnieje dla ich własnych udogodnień, system wartościujący stworzenia tak mocno w nich wsiąkł, że mogą bez problemu zaakceptować ten cały pojebany proces.
Eksploatacja ludzkich i nieludzkich zwierząt jest tak znormalizowana przez przemysłowy kapitalizm, dla którego potrzebne jest utrzymanie tej maszyny zniszczenia. Koncepcje konkurencji, dominacji i przetrwania najtwardszych świetnie wpisują się w ten system i na pewnym poziomie mogą usprawiedliwiać nadużycia i nierówności. Ludzkie zwierzęta są świadome tego, co niszczą, i mają w sobie tę popieprzoną ideę uprzywilejowania, jeśli chodzi o planetę i inne żyjące istoty. Społecznościom wychowanym na czerpaniu zysków z nierówności ciężko jest podawać w wątpliwość czy zmieniać dotychczasowe przyzwyczajenia. Sprawienie, by ludzie zaczęli myśleć o pewnych sprawach a skłonienie ich do aktywnej przemiany sposobu życia to dwie różne rzeczy. Wiele osób często czuje się osobiście atakowanych, nie dostrzegają hipokryzji, kiedy stwierdzają, że kochają zwierzęta, jedząc w tym samym czasie stek. Ludzie nie są uprzywilejowani, ważne jest zastanowienie się nad tą całą ludzką supremacją, która jest źródłem nierówności.
Kiedy więc upadnie wspomniany kapitalizm? Tu, na wschodzie Europy, skrajnie lewicowe koncepcje nadal kojarzone są ze Związkiem Radzieckim.
Nie widzimy upadku kapitalizmu w najbliższym czasie. Władza korumpuje niezależnie od tego, jak dobre intencje ktoś ma. W takim stanie, w jakim jest dzisiejszy świat, kapitalizm nie zniknie. A nawet jeśli, nieuniknione jest zastąpienie go innym systemem dominacji. Tak działa rewolucja. Okoliczności się zmieniają, inna jest retoryka, lecz w tym samym czasie przejmowane jest przez kogoś przywództwo. W czasach niepewności i strachu ludzi przyciąga wyraźny przywódca. Zapewne można znaleźć wiele przykładów, w których kapitalizm stał się zbędny dla jakichś małych społeczności, jednak na większą skalę ciężko jest do tego doprowadzić. Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy działać w tym zakresie w naszej skali mikro, bojowo czy też nie. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że świat idzie w kierunku zagłady i jakąkolwiek formę aktywności wybierzemy, by to zmniejszyć, to już jest coś. Należy też trzymać w pamięci rewolucje, które miały miejsce w przeszłości i mieć oko na to, co dzieje się obecnie.
Na zakończenie – ulubione wegańskie danie?
Na tę chwilę jesteśmy w dalszym ciągu przytłoczeni zajebistością wegańskich burgerów, które jedliśmy w Gent w barze Frietketel, mimo że były tam dość seksistowskie obrazki w toalecie…
Wielkie dzięki za wywiad! Trzy ostatnie słowa?
Anarchizm to konflikt!
Jebać heteronormatywny patriarchat!
(#3, wiosna 2016)
Hej! Przedstawcie się proszę i powiedzcie, skąd jesteście.
Hej! Jesteśmy Cistem Failure, to nowy anarchistyczno-feministyczny zespół. Część z nas pochodzi z Wielkiej Brytanii, pozostali zaś z kraju zwanego Holandią. Gramy na wielu instrumentach, ale przeważnie znajdziesz nas z banjo.
Zachodni świat szczyci się tym, jak bardzo jest cywilizowany. Role płciowe coraz śmielej są podważane, walczy się z rasizmem, homofobią itd., lecz gwałt to często nadal tabu. Jak duży jest to według was problem? Dlaczego tak się dzieje?
Wow, jest to dość ciężkie pytanie jak na początek i można odpowiedzieć na nie na wiele sposobów. Myślimy, że problem z gwałtami i napaściami na tle seksualnym wiąże się z faktem, iż żyjemy w patriarchalnym społeczeństwie, którego produktem są owe napaści. Widzisz, jak w systemie sądowniczym ofiary muszą udowadniać, że zostały zgwałcone, jak osoby te pozostają bez pomocy, wyzywane są od dziwek. Z jednej strony media kształtują obraz kobiet jako tych słabych, niezdolnych do podejmowania samodzielnych decyzji, a z drugiej oczekuje się od nich bycia silnymi, pięknymi i otwartymi na seksualne propozycje. Ma to ogromny wpływ na postawy, jakie ludzie przyjmują wobec tego tematu. Szczególnie źle mówi się o kobietach, które zwierzą się w gronie znajomych, że zostały napastowane przez kogoś bliskiego, komu do tej pory ufały, a tak się najczęściej zdarza. Często można wtedy usłyszeć, że wszystko sobie zmyśliły albo ludzie nie chcą brać żadnej ze stron. Tłumaczy się również, że oboje byli pijani lub po prostu jest to olewane, szczególnie gdy napastnik to ktoś stojący wysoko w hierarchii społecznej. Więc to dość logiczne, że ludzie nie chcą ujawniać się ze swoimi historiami, bo kto im niby uwierzy? Kiedy mówimy o gwałcie, mówimy o opresji, dominacji, przemocy, jak również o tym, co to znaczy być na pozycji posiadającego władzę. Nikt tego nie chce słuchać, bo to podważa ludzką strefę komfortu i kwestionuje ich bezpieczną pozycję (tzn. białych, heteroseksualnych mężczyzn, choć nie zawsze mają oni takie przywileje). Rozmowa na ten temat jest ucinana na tak wiele sposobów, ponieważ zadawanie niewygodnych pytań zagraża pozycji uprzywilejowanych. Myślimy, że żeby się przez to przebić, należy zacząć w końcu rozmawiać, bo jest mnóstwo osób, którym się coś takiego przytrafiło. Wierzymy też, że rozwój cywilizacji sam stwarza wiele problemów, które nie są charakterystyczne dla naszego gatunku. Koncept tego, co jest „cywilizowane” tworzony był poprzez kolonializm, destrukcję Ziemi, wyzyskiwanie ludzi w pracy itp. Systemy dominacji, jak rząd i Kościół, przez wieki spychały na bok kobiety i osoby nieheteronormatywne, ponieważ jeśli istnieje kapitalizm i patriarchalizm, istnieje też przemoc wobec słabszych.
Co myślicie o wydarzeniach z Kolonii w Niemczech, gdzie imigranci dopuścili się napaści seksualnych? Wielu tłumaczyło później, że powodem tych zdarzeń jest przedmiotowe traktowanie kobiet w kulturach Bliskiego Wschodu i Afryki.
Ha ha ha, tak jakby kobiety nie były uprzedmiotowiane w pieprzonej kulturze Zachodu. Szczerze mówiąc, te ataki bardzo nas przeraziły. Przede wszystkim jest rzeczą okropną, że jeśli ktoś został zaatakowany przez imigranta lub po prostu przez osobę o innym kolorze skóry, nagle wszyscy wierzą ofierze. Ci sami ludzie jeszcze do niedawna mówili, że feminizm nie jest potrzebny, a gwałty i napaści seksualne nie są aż tak częste, a teraz nawołują do „obrony naszych kobiet” przed migrantami. Jest to niedorzeczne, że całe zdarzenie wykorzystują faszyści z Pegidy i inne szumowiny, by demonizować migrantów oraz używają doświadczeń kobiet do rozprzestrzeniania swojego rasistowskiego gówna. Świat jest w szoku, że doszło do gwałtów, molestowania i kradzieży w centrum miasta. Gdyby to nie była tak zmasowana akcja, za to dokonana przez białych mężczyzn, prawdopodobnie nawet by się o tym nie rozmawiało. Ten świat jest strasznie gówniany, tego typu zdarzenia nie są niczym nowym, to się dzieje. Faszyści atakowali migrantów w Kolonii. To niezwykle ważne, aby pamiętać, że nawet jeśli bardzo łatwo przypisać takie zachowania grupom mniejszościowym, faktem jest, że biali też gwałcą, a zachodnie społeczeństwo również uprzedmiotawia kobiety, niekiedy nawet bardziej niż w innych regionach globu. Chciałybyśmy, aby nam wierzono za każdym razem, gdy coś się dzieje, nawet jeśli sprawcą okazał się najlepszy przyjaciel. Łatwo okazywać solidarność, gdy nienawidzisz ludzi, wśród których są napastnicy. Kolejne statystyki ujawniają, że poziom poczucia bezpieczeństwa spada od czasu ataków w Kolonii, co jest jak najbardziej zrozumiałe. Nie sądzimy, że jest to irracjonalne. Zazwyczaj nie myślimy, że coś się może nam przydarzyć, kiedy wracamy samotnie do domu. Obecnie, gdy ten news nie schodzi jeszcze z ust, myślę, że ludzie mogą zacząć zdawać sobie sprawę z tego, jak to jest być kobietą żyjącą w patriarchacie. I tak, to jest przerażające, zawsze było.
Tak jak powiedziałyście – ciekawe jest to, że część prawicowców, którzy do niedawna sami używali seksistowskiej retoryki, teraz „broni europejskich kobiet”. Czysta hipokryzja.
No właśnie! Zawsze wydawało nam się ironią to, w jaki sposób traktowane są kobiety. Zupełnie jakby były małymi dziećmi, które nie potrafią wypowiedzieć się za siebie i muszą być chronione przez „swoich mężczyzn”, a jednocześnie media i billboardy kreują je na silne, nagie itd. Jest to takie dziwne. Okropne jest to, jak kobiece doświadczenia wykorzystywane są przez rasistowskich dupków. Kiedy słyszysz argumenty faszystów przeciwko tym atakom, słyszysz, że nie kwestionują źródła problemu – patriarchatu i normalizacji przemocy w stosunku do kobiet. Oni znajdują jedynie okazję do obwiniania migrantów.
Krytycy feminizmu twierdzą, że nie jest on już potrzebny w zachodnim świecie.
Naszym zdaniem wszelkie sytuacje, argumenty i nasuwające się pytania pokazują, że jest bardzo potrzebny. Stojący na uprzywilejowanej pozycji nie dostrzegą problemu, jeśli go sami nie doświadczą. Społeczeństwo ma bardzo ograniczone pojęcie na temat tego, czym jest emancypacja. Przecież współcześnie kobiety mogą jednocześnie rozwijać swoje kariery i mieć dzieci, jest więcej wolności seksualnej, tak wygląda wolność. Kiedy nauczymy się, że obie płcie są sobie równe i jeśli nie doświadczymy na własnej skórze czegoś zupełnie odwrotnego, to łatwo pomyśleć, że wszyscy są w takiej sytuacji. Jeśli nie widziało się gwałtów i molestowania, było się na tyle szczęśliwym, że najbliższe otoczenie nas ceniło, nie robiło z nas seksualnego obiektu, jeśli nigdy nie musiało się ciężko pracować, by udowodnić, że jest się tak samo wartościowym, jak mężczyźni, wtedy oczywistą rzeczą jest, że nie dostrzega się tego całego gówna. Dodatkowo, stwierdzenie, że feminizm nie jest potrzebny, wynika z komfortu i życia na Zachodzie. Może w ich małym, miłym życiu na przedmieściach nie jest potrzebny. Lecz by tak twierdzić w miejscach, gdzie kobiety, osoby trans i nieheteronormatywne są systematycznie mordowane, gwałcone, represjonowane i skazywane, jest czymś kompletnie ignoranckim, nieczułym i może wynikać z braku takich doświadczeń.
Była też swego czasu akcja internetowa, w której kobiety argumentowały, dlaczego nie potrzebują feminizmu. Co o tym sądzicie?
To dobrze dla nich. Może niektórzy faktycznie nie potrzebują feminizmu, nie mamy pojęcia, jak to mogłoby być. Kompletnie w to nie wierzymy. To zależy też od tego, w jaki sposób dana osoba była wychowywana. Nie dostrzegasz pewnych rzeczy, które mogą być złe, do momentu, aż nie zaczniesz wszystkiego kwestionować bądź jeśli nie doświadczysz tego na własnej skórze.
Jaka jest sytuacja osób queer i trans na zachodzie Europy?
Oczywiście doświadczenia poszczególnych osób będą się różnić, przecinając wiele kulturowych i społecznych płaszczyzn. Jako osoba queer, ale nie trans, mogę jedynie mówić za siebie. O środowiskach queer, w których się znalazłam, nauczyłam się tego, że są protekcyjne, a jednocześnie dość zmienne. Wiele dyskusji i zaangażowania skupia się na kwestii bezpieczeństwa, szacunku i umiejętności zatroszczenia się o siebie, ponieważ bardzo dużo osób queer miewa problemy ze zdrowiem psychicznym, spowodowane dręczeniem lub napaściami za ich wygląd. Mówi się też o próbach uzyskania lepszego dostępu do systemu opieki zdrowotnej (mam tu na myśli operacje zmiany płci, leki hormonalne i doinformowanie w zakresie zdrowia psychicznego) oraz o poruszaniu się w społeczeństwie, które twierdzi, że jesteś pomyłką i powodem zakłopotania. Tak więc ci ludzie są całkiem dobrzy w tworzeniu sieci wsparcia. Lecz nadal wiele przestrzeni dla queer i trans jest zdominowanych przez biały kolor skóry i zhierarchizowaną strukturę. Znam mnóstwo osób, które były zmuszone zamknąć swoje grupy wsparcia przez rasizm, dyskryminację niepełnosprawnych i wiele innych nieuniknionych konsekwencji bycia wychowywanym w naszym destruktywnym społeczeństwie. Użyłam słowa „zmienne”, by je określić, ponieważ te przykłady wyższości i siły faktycznie podkopują nasze grupy. Nieheteronormatywni więźniowie również zmagają się z tego typu złym traktowaniem, które prowadzi do okropnych doświadczeń napaści seksualnych, odmowy świadczeń medycznych czy podstawowych praw, co bardzo pogarsza ich sytuację. To, że coraz częściej można zobaczyć osobę queer/trans w mediach głównego nurtu, miejscach pracy czy po prostu na ulicach, nie zmienia faktu, że przemoc, wykluczenie, zagrożenie i okazywana nad nimi dominacja wciąż istnieją. Jest to oczywiście jedynie wąski wycinek bardzo skomplikowanej sytuacji, której nie mogę w pełni wyjaśnić jako osoba biała i nie trans.
Określacie się mianem anarchistów. Jak myślicie, czy istnieje szansa, by przekonać współczesne społeczeństwo do idei anarchizmu?
Nie, zbyt wielu korzysta na kapitalizmie. Nie wierzymy w utopię, a w życie chwilą w sposób niezhierarchizowany, będąc przeciwko rządowi, kwestionując swoje zachowania, angażując się w różne projekty oraz praktykując pomoc wzajemną i solidarność. Żadne owce ani pasterze, jesteśmy wilkami. Mógłbyś prawdopodobnie przekonać parę osób, które już teraz mają poczucie, że ten świat to gówno i które muszą ukierunkować swój gniew. Zdecydowanie jednak nie całe populacje. Anarchizm to konflikt. Jego celem nigdy nie było stanie się malutką miłą partią polityczną, dzięki której możesz poczuć, że coś osiągnąłeś, bo poszedłeś na demonstrację lub podpisałeś petycję. Dla większości osób anarchizm kwestionuje ich komfortowe położenie.
Chciałbym teraz porozmawiać trochę o samej muzyce. Co jest najpiękniejsze w folk punku? Czytałem kiedyś wywiad z Ghost Mice, w którym stwierdzili, że największą zaletą takiego grania jest możliwość podróżowania bez ograniczeń, gdyż ma się jedynie gitarę. Wy macie banjo.
Myślimy, że dzięki temu mamy możliwość bycia kurewsko elastycznymi. Możemy grać na łodzi lub w czyimś salonie, bez żadnych wzmacniaczy czy czegokolwiek innego. Możemy grać naszą muzykę na ulicy i zarobić trochę pieniędzy. Jak również możemy podłączyć instrumenty, pograć ze wzmacniaczem, dodając perkusistę i stając się zespołem hardcore. Poza tym bardzo lubię w folk punku nacisk na dobre teksty.
Folk punk wytwarza też specyficzną intymność pomiędzy artystą a słuchaczami. Moim zdaniem jest to dość cenne w świecie, w którym coraz częściej nawiązuje się relacje przez internet.
Tak, to prawda. Wiąże się też z tym nurtem pewna mentalność – nie musisz wcale być w świetnym zespole. Możesz nauczyć się zaledwie kilku akordów na gitarze, banjo, pianinie bądź na czym innym chcesz i jazda! Może to nieść ze sobą ogromne dawki mocy. Mieliśmy wiele przypadków, kiedy po koncercie podchodzili do nas ludzie i zwierzali się, że płakali podczas występu, lub że nigdy wcześniej nie czuli w sobie takiej mocy. To jest powód, dla którego to robimy – by zmiażdżyć patriarchat, gdzie tylko go znajdziemy, ale też by zainspirować i dodać otuchy tym, którzy są przez niego podłamani. Gdyby nie te rozmowy, zapewne nie bylibyśmy w stanie w pełni docenić okazji do bycia wysłuchanymi.
Macie jakieś projekty poboczne?
Mamy wiele różnorodnych zainteresowań, które staramy się realizować w prawdziwym życiu, jak np. pisanie zinów, artykułów, tworzenie różnych rzeczy, jak również poświęcanie czasu na prace i projekty na terenie Europy. Mamy własne muzyczne grupy, ale jak na razie skupiamy się na tym zespole i czasami nasza muzyka miesza się w jeden wielki projekt.
Jak dużo podróżujecie? I gdzie?
W zasadzie nie mamy stałego miejsca, w którym żyjemy, więc bardzo dużo jeździmy do naszych przyjaciół, partnerów, rodziny. Ma to swoje zalety, lecz także jest dość męczące, szczególnie w zimowe miesiące, kiedy lubimy pić herbatę, oglądać filmy i narzekać na przemieszczanie się autostopem...
Na waszej stronie internetowej można znaleźć listę rzeczy do zniszczenia w 2015/2016 roku. Wymieniacie tam oczywiście kapitalizm, heteronormatywność itp. Jest tam też „rasistowskie holenderskie boże narodzenie”. Możecie to wyjaśnić?
Ha ha ha, wow! No więc jest to święto w Holandii, podczas którego przyjeżdża na koniu wielki biały mężczyzna z brodą, ze swoimi „pomocnikami”, by dać grzecznym dzieciom prezenty, a niegrzecznym sól. Wielki biały mężczyzna jest podobno z Hiszpanii, jest świętym, dlatego też rozdaje prezenty. Jego pomocnicy (niewolnicy) są grani przez białych ludzi, którzy malują sobie twarze na czarno, usta na czerwono i zachowują się głupio, by rozbawić dzieci. Dodatkowo biały facet nosi kostium, który bardzo przypomina te z czasów niewolnictwa. Mieszkańcy Holandii wyjątkowo lubią to święto i twierdzą, że to tylko taka tradycja, a oskarżenia o rasizm zamiatają pod dywan, argumentując, że czarny Piotruś ma czarną twarz, ponieważ przynosi prezenty dzieciom, wchodząc przez komin. Ostatnio opinia publiczna zaczyna się powoli przekształcać i bardziej przychylać do tego, by zmienić postać czarnego Piotrusia na coś mniej obraźliwego.
Jesteście przeciwko gatunkowizmowi (speciesism). Jak myślicie, dlaczego ludziom tak trudno porzucić eksploatację zwierząt, w sytuacji gdy kosztuje to tak wiele (degradacja środowiska, cierpienie zwierząt, głód na świecie)?
Zjadanie zwierząt zawsze było dużą częścią wielu kultur na świecie. Powodem tego jest fakt, jak niektóre religie postrzegają cel istnienia zwierząt – dla konsumpcji, podtrzymania wiary w wyższość człowieka nad innymi stworzeniami, handlowania nimi, wykorzystywania i eksportowania dla ludzkich korzyści. Wiele osób nie myśli o tym, że ktoś musiał umrzeć lub przejść przez straszne cierpienie, by teraz oni mieli mięso, kosmetyki, ubrania itp. Społeczeństwa skupione na konsumpcji bardzo się odizolowały od swojego udziału w destrukcji istnień i planety, tak więc mogą teraz powiedzieć „och, to tylko kurczak, to tylko krowa” i nie mieć z nimi żadnego emocjonalnego związku. Nauczono ich dzielić zwierzęta, nadając im różną wartość. Więc nawet jeśli ludzie dowiadują się o cierpieniu, które istnieje dla ich własnych udogodnień, system wartościujący stworzenia tak mocno w nich wsiąkł, że mogą bez problemu zaakceptować ten cały pojebany proces.
Eksploatacja ludzkich i nieludzkich zwierząt jest tak znormalizowana przez przemysłowy kapitalizm, dla którego potrzebne jest utrzymanie tej maszyny zniszczenia. Koncepcje konkurencji, dominacji i przetrwania najtwardszych świetnie wpisują się w ten system i na pewnym poziomie mogą usprawiedliwiać nadużycia i nierówności. Ludzkie zwierzęta są świadome tego, co niszczą, i mają w sobie tę popieprzoną ideę uprzywilejowania, jeśli chodzi o planetę i inne żyjące istoty. Społecznościom wychowanym na czerpaniu zysków z nierówności ciężko jest podawać w wątpliwość czy zmieniać dotychczasowe przyzwyczajenia. Sprawienie, by ludzie zaczęli myśleć o pewnych sprawach a skłonienie ich do aktywnej przemiany sposobu życia to dwie różne rzeczy. Wiele osób często czuje się osobiście atakowanych, nie dostrzegają hipokryzji, kiedy stwierdzają, że kochają zwierzęta, jedząc w tym samym czasie stek. Ludzie nie są uprzywilejowani, ważne jest zastanowienie się nad tą całą ludzką supremacją, która jest źródłem nierówności.
Kiedy więc upadnie wspomniany kapitalizm? Tu, na wschodzie Europy, skrajnie lewicowe koncepcje nadal kojarzone są ze Związkiem Radzieckim.
Nie widzimy upadku kapitalizmu w najbliższym czasie. Władza korumpuje niezależnie od tego, jak dobre intencje ktoś ma. W takim stanie, w jakim jest dzisiejszy świat, kapitalizm nie zniknie. A nawet jeśli, nieuniknione jest zastąpienie go innym systemem dominacji. Tak działa rewolucja. Okoliczności się zmieniają, inna jest retoryka, lecz w tym samym czasie przejmowane jest przez kogoś przywództwo. W czasach niepewności i strachu ludzi przyciąga wyraźny przywódca. Zapewne można znaleźć wiele przykładów, w których kapitalizm stał się zbędny dla jakichś małych społeczności, jednak na większą skalę ciężko jest do tego doprowadzić. Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy działać w tym zakresie w naszej skali mikro, bojowo czy też nie. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że świat idzie w kierunku zagłady i jakąkolwiek formę aktywności wybierzemy, by to zmniejszyć, to już jest coś. Należy też trzymać w pamięci rewolucje, które miały miejsce w przeszłości i mieć oko na to, co dzieje się obecnie.
Na zakończenie – ulubione wegańskie danie?
Na tę chwilę jesteśmy w dalszym ciągu przytłoczeni zajebistością wegańskich burgerów, które jedliśmy w Gent w barze Frietketel, mimo że były tam dość seksistowskie obrazki w toalecie…
Wielkie dzięki za wywiad! Trzy ostatnie słowa?
Anarchizm to konflikt!
Jebać heteronormatywny patriarchat!
(#3, wiosna 2016)