Straight Edge Personal Stories #4 - Dobrusia Gogłoza, Otwarte Klatki
W chwili obecnej straight edge ma dla mnie mniejsze znaczenie niż w momencie, kiedy czułam się ściślej związana ze sceną punkową. Tak mi się jednak ułożyło życie, że gitara i wzmacniacz zostały sprzedane. Jeśli coś robię, to lubię robić to dobrze i mając do wyboru bycie kiepską gitarzystką i kiepską aktywistką, nie miałam wątpliwości, że wolę postawić na aktywizm. Sprawiedliwość dla zwierząt jest dla mnie istotniejsza niż scena muzyczna.
Doceniam jednak też wszystko to, co ta scena mi dała. Jest całkiem spora szansa, że gdybym nie związała się jeszcze jako nastolatka z punk rockiem, to nie zostałabym weganką i teraz nie byłabym tu, gdzie jestem. Bez punk rocka pewnie nie przestałabym również pić alkoholu, bo jak wie każda niepijąca osoba: w Polsce piją (w ilościach mniejszych lub większych) wszyscy.
Trudno mi ocenić, w jak dużym stopniu wpłynęło to na moje życie, ale wiem, że bardzo duża część osób związanych obecnie ze środowiskiem prozwierzęcym w Europie jest lub była kiedyś straight edge. Scena muzyczna może wpływać na rzeczywistość, jeśli osoby w niej uczestniczące zdecydują się działać również poza jej obrębem i wartościami z tej sceny wyniesionymi dzielić się ze społeczeństwem.
Moja rezygnacja z produktów pochodzenia zwierzęcego nastąpiła dokładnie wtedy, gdy zrezygnowałam z papierosów i alkoholu. Ciężko mi więc myśleć o straight edge bez myślenia o weganizmie. Oba te wybory dały mi poczucie większej kontroli nad własnym życiem. Daleko mi do bycia osobą, która zupełnie nie ulega pokusom, ale zarówno weganizm, jak i zdeklarowana trzeźwość dają mi świadomość, że jeśli coś jest dla mnie ważne, to jestem w stanie całkowicie panować nad tym, co robię. I to przez wiele, wiele lat.
Wiem, że całkowita trzeźwość i ciągłe imprezy to fałszywa dychotomia. Moi znajomi, którzy używają alkoholu, dalecy są od prowadzenia stylu życia, który opiera się na permanentnym leczeniu kaca. Jednak po tylu latach niepicia i niepalenia nie czuję żadnej potrzeby korzystania z tego rodzaju używek. Życie bez alko, papierosów, mięsa czy jajek jest dla mnie całkowicie naturalne. Musiałabym mieć bardzo dobry powód, żeby po którąś z tych rzeczy sięgnąć, a szczerze mówiąc, takie powody nie przychodzą mi do głowy. Sam fakt, że prawie wszyscy to robią, na razie mnie nie przekonuje.
Myślę, że dla wielu osób mój styl życia jest dość ascetyczny. Jestem jednak zadowolona z tego, w jakim miejscu właśnie się znajduję. Wraz z przyjaciółmi założyłam organizację prozwierzęcą, która rozwija się bardzo dobrze i która ciągle przyciąga utalentowane i entuzjastyczne osoby. Współpracuję z aktywistkami i aktywistami z całego świata, szanuję ich i podziwiam. Spotykam mnóstwo inspirujących osób, a to wszystko, co robię w Otwartych Klatkach, daje mi niesamowitą satysfakcję. Jeśli to wszystko jest kosztem imprez, to jakoś będę z tym żyć. Niewiele rzeczy sprawia mi większą frajdę niż nowa dobra książka; piwo nigdy nie mogło się z tym równać.
Dobrusia Gogłoza, Otwarte Klatki.
(#2, jesień/zima 2015/16)